Całe sto, a w zasadzie nie wiem dokładnie ile lat, na pewno ponad sto,
mojego życia, można przedstawić w ciągu pięciominutowego filmu. Ponad
trzydzieści sześć tysięcy zachodów i wschodów słońca, przeplatanych ujrzeniem
mojego ciała zapatrzonego w okno. Nieobecne, puste i zamyślone oczy oraz smutek
wypisany na każdej kończynie mojego ciała. Nie zauważałem zmiany aury
otoczenia, z zimowej na wiosenną, zwiastując nadejście nowego roku. Ostatnio
nawet ptaki przestały śpiewać przy moim oknie. Widziały, że nawet to, nie
robiło na mnie żadnego wrażenia.
Dla mnie zjawisko czasu nie istniało. Wskazówki zegara
zamilkły w dniu czternastego września dwa tysiące dziewiątego roku. W tedy
popełniłem największy błąd mojej nędznej egzystencji. Jak można było porzucić
tak bezbronną i kruchą istotę?
Dla jej dobra - powtarzam to sobie średnio, co pięć minut.
Dla jej dobra - powtarzam to sobie średnio, co pięć minut.
I nagle jak grom z jasnego nieba, tak jakby Bóg
naprawdę istniał i wysłuchał moich próśb, nigdy nie wypowiedzianych i
niewłaściwie sformułowanych. Napotkałam swoim wzrokiem dwójkę osób, wampirów.
Pierwsza myśl? Co dwójka wampirów, para robi w teatrze? Wśród ludzi? A później,
wampirzyca jakby znajoma jakby anioł.
Jakby mój wytęskniony anioł tyle, że w przebraniu... angel in disguise.
Jakby mój wytęskniony anioł tyle, że w przebraniu... angel in disguise.
Patrząc z perspektywy lat, nie zmarnowałam mojego
człowieczego życia. Wykorzystałam je w pełni, a nawet nadto. Nigdy nie
sądziłam, że sprawy przyjmą taki obrót, ba nawet mi to przez myśl nie przeszło.
Ale tak czy siak, Ona jest ukoronowaniem mojego życia, jako śmiertelniczki.
Darem od losu. Fortuna zabrała Jego, dała Ją. Małego i ślicznego aniołka.
Mniejszą kopię Jego. Jestem pewna, że gdyby nie ona, nie było by mnie w tym
miejscu. Zawdzięczenia jej dużo, od pełnej kontroli nad sobą, do resztek cech
człowieka.
Jednak nie zawsze było kolorowo. Do dziś nie wiem jak Voluri się o niej dowiedzieli. Najgorsza była Jane, chciał zabić od razu mnie i wszystkich, których mogła. Na szczęście Morgan i Aro wymyśli rozwiązanie. Nie, żeby ono było znowu jakieś przecudowne i żeby Aro nagle się nawrócił na dobrą ścieżkę. Po prostu, żadna krew nie została przelana.
Jako jedna z
najgorszych wampirzyc na świecie, podjęłam pewne radykalne, ale słuszne
decyzje. Postanowiłam zdusić w zarodku rodzące się uczucie do niego, które było
jak leczniczy balsam, po mojej, jak później mylnie sądziłam, jedynej miłości.
Wybrałam, życie bezpieczne, spokojne i bez ryzyka, ceną za to był brak miłości.
Zamknięcie się w uczucioodpornej powłoce.
Ale kiedy
pierwsza miłość wyrusza na wojnę z największą, a wszyscy biorą czyjeś strony.
Kogo wybrać? Albo po co wybierać? W obydwu wypadkach kogoś stracę. Tylko jak długo
można oszukiwać serce?