sobota, 25 sierpnia 2012

Prolog

Całe  sto, a w zasadzie nie wiem dokładnie ile lat, na pewno ponad sto, mojego życia, można przedstawić w ciągu pięciominutowego filmu. Ponad trzydzieści sześć tysięcy zachodów i wschodów słońca, przeplatanych ujrzeniem mojego ciała zapatrzonego w okno. Nieobecne, puste i zamyślone oczy oraz smutek wypisany na każdej kończynie mojego ciała.  Nie zauważałem zmiany aury otoczenia, z zimowej na wiosenną, zwiastując nadejście nowego roku. Ostatnio nawet ptaki przestały śpiewać przy moim oknie. Widziały, że nawet to, nie robiło na mnie żadnego wrażenia.
Dla mnie zjawisko czasu nie istniało. Wskazówki zegara zamilkły w dniu czternastego września dwa tysiące dziewiątego roku. W tedy popełniłem największy błąd mojej nędznej egzystencji. Jak można było porzucić tak bezbronną i kruchą istotę?
            Dla jej dobra - powtarzam to sobie średnio, co pięć minut.   
I nagle jak grom z jasnego nieba, tak jakby Bóg naprawdę istniał i wysłuchał moich próśb, nigdy nie wypowiedzianych i niewłaściwie sformułowanych. Napotkałam swoim wzrokiem dwójkę osób, wampirów. Pierwsza myśl? Co dwójka wampirów, para robi w teatrze? Wśród ludzi? A później, wampirzyca jakby znajoma jakby anioł.
   Jakby mój wytęskniony anioł tyle, że w przebraniu...
angel in disguise.

 
Patrząc z perspektywy lat, nie zmarnowałam mojego człowieczego życia. Wykorzystałam je w pełni, a nawet nadto. Nigdy nie sądziłam, że sprawy przyjmą taki obrót, ba nawet mi to przez myśl nie przeszło. Ale tak czy siak, Ona jest ukoronowaniem mojego życia, jako śmiertelniczki. Darem od losu. Fortuna zabrała Jego, dała Ją. Małego i ślicznego aniołka. Mniejszą kopię Jego. Jestem pewna, że gdyby nie ona, nie było by mnie w tym miejscu. Zawdzięczenia jej dużo, od pełnej kontroli nad sobą, do resztek cech człowieka. 

            Jednak nie zawsze było kolorowo. Do dziś nie wiem jak Voluri się o niej dowiedzieli. Najgorsza była Jane, chciał zabić od razu mnie i wszystkich, których mogła. Na szczęście Morgan i Aro wymyśli rozwiązanie. Nie, żeby ono było znowu jakieś przecudowne i żeby Aro nagle się nawrócił  na dobrą ścieżkę. Po prostu, żadna krew nie została przelana. 

Jako jedna z najgorszych wampirzyc na świecie, podjęłam pewne radykalne, ale słuszne decyzje. Postanowiłam zdusić w zarodku rodzące się uczucie do niego, które było jak leczniczy balsam, po mojej, jak później mylnie sądziłam, jedynej miłości. Wybrałam, życie bezpieczne, spokojne i bez ryzyka, ceną za to był brak miłości. Zamknięcie się w uczucioodpornej powłoce. 

Ale kiedy pierwsza miłość wyrusza na wojnę z największą, a wszyscy biorą czyjeś strony. Kogo wybrać? Albo po co wybierać? W obydwu wypadkach kogoś stracę. Tylko jak długo można oszukiwać serce?