niedziela, 14 października 2012

IV. No to, co robimy?



            

              Mam go już dosyć! Jestem dopiero trzy godziny w domu i już Edward działa mi na nerwy. Pomińmy fakt, że nie było mnie pół roku, ale wszystko miałam pod kontrolą. No właśnie miałam. A raczej tak mi się wydawało.
            Temu kretynowi i debilowi kompletnie odbiło. Co to za durnowaty pomysł wprowadził w życie. Jak on mógł zostawić Bellę? Jak? I dlaczego? Bo „ Będzie be ze mnie bezpieczniejsza”. Co to za idiotyzm.  No kompletnie mu odbiło. Kompletnie. Czemu mu nikt do rozumu nie przegadał? Oj przepraszam moja ukochana siostra, Alice próbowała ale je się nie udało. Czemu do mnie nie zadzwonili, żebym mu przegadała? Normalnie nie pomyśleli. Ach… uduszę ich wszystkich. Zacznę od Alice ...
- Alice, jak się on czuje? – zapytałam siostrę już w miarę spokojnym tonem.
            Odwróciła głowę i moją stronę i z wypisanym współczuciem odparła:
- Fatalnie, nie kontaktuje. Siedzi tylko w pokoju i rozmyśla.
            Westchnęła. Szczerze to miałam ochotę dać mu po gębie i pojechać z nim po Belle.
- Idę do Edwarda – poinformowałam i poszłam w wyznaczony kierunek.
- Zmieszaj go z błotem, ale tak porządnie – krzyknął za mną Emmett.
- Oczywiście– odpowiedziałam oburzona. A po co ja innego tam idę.
            Nie pukałam do drzwi. Byłam wściekła.  Otworzyłam i powiedziałam ozięble:
- Witaj Edwardzie.
            Nawet na mnie nie popatrzył. Gapił się bezmyślnie w okno. Podwójnie mi działa na nerwy.
-Powiedziałam witaj! - syknęłam dwa razy głośniej tupiąc nogą. Teraz mi się dopiero przypomniało, że mam na sobie szpilki od Armaniego.
            W końcu na mnie spojrzał.
- Nie sądziłem, że tak szybko tu wpadniesz – powiedział beznamiętnym tonem patrząc się nadal w okno - Ale cześć.
            Usiadłam na łóżku przy nim. Nie rozumiałam jego toku postępowania, ba nie rozumiałam niczego. Co on najlepszego wymyślił?
- Pewnie wszyscy ci już opowiedzieli skoro jesteś taka wściekła na mnie.
-Oczywiście, coś ty zrobił? – zapytałam z odrazą.
- To co musiałem – odparł z niechęcią.
-„Musiałeś”? Ty nic nie musiałeś. Popełniłeś największy błąd w swoim życiu - prychnęłam.
- Nie, największym było zbliżenie się do Belli
- Jesteś kompletnym kretynem!!! Jak mogłeś to zrobić!?!? No i po co???? Zadowolony jesteś z siebie???- w końcu wybuchłam.
- Nie chciałem tego zrobić ale musiałem,…
            Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, ale w końcu zamilkłam
- Więcej jej nie skrzywdzę, nie będą jej zagrażać żadne potwory, będzie mogła żyć normalnie…
- Odbiło ci do reszty!!! To po co wróciłeś do Forks niedawno??
-Nie wytrzymałem bez niej, widziałaś to?
            Wiesz idioto wcale nie mam daru jasnowidzenia. I wcale nie obchodzi mnie co się u ciebiedzieje.
- Tak. Powiem ci jedno : Mam cię dosyć wybieraj opcja pierwsza lub druga...
- Jaka jest pierwsz?
- Zabieram cię natychmiast do Belli. Przeprosisz ją  i wrócisz do niej.
- Nie!!! Nie zrobię tego!!!
-No to opcja druga: Ja pojadę do Belli i wszystko jej wytłumaczę.
- Nie zrobisz tego!!! – spojrzał na mnie chęcią mordu w oczach.
- Zrobię, mam cię już dosyć!!!
            Wstałam z łóżka i skierowałam się do drzwi wyjściowych .Edward pobiegł za mną i zatrzymał mnie przed drzwiami.
- Nie zrobisz tego !!!
- Zrobię,  przepuść mnie
            Trzymał mnie mocno za nadgarstki, już zapominałam jaki jest silny...
- Nie przepuszczę cię. Obiecaj mi coś to nie powiem rodzicom o … sama wiesz czym…
            Urwał bo wiedział że go uduszę. Po co ja mu mówiłam o mojej największej tajemnicy? No po co? Nie mam wyjścia muszę mu obiecać.  
- Co to za obietnica? – zapytałam łagodnym tonem.
- Obiecaj mi że będziesz się trzymała z daleka od Belli, nie będziesz sprawdzać jej przyszłości i będziesz się trzymać moich poleceń odnośnie Belli…
- Uhhh… Obiecuję ale ty nic nie powiesz nikomu !!!
- Dobrze.
            Przechytrzył mnie. Ale i tak coś wymyślę. Muszę. W końcu jestem Ginny Norma Anna Cullen......
***
            Mam dosyć wiecznie smutnych Carlisle i Esme. Każdy mnie błaga, żebym coś zrobiła. Każdy. Nawet Rosalie poprosiła mnie żebym coś zrobiła.
            Postanowiłam jadę do Belli. Jest teraz w Dartmouth. Jak Edward pójdzie na polowanie to pojadę. Powiem, że wracam do Europy. 
            Jak postanowiłam tak zrobiłam.  Wzięłam torebkę i pojechałam.  W końcu samochód który dostałam od Karla się przydał. Jechałam 315 km/h w takim tempie będę tam za siedem godzin.
            Gdy już dojechałam zobaczyłam że Edward dał się nabrać Poszłam szukać Belli. Z moich wizji wynikało ze jest w lesie. Po około pięciu minutach doszłam do polanki. Widok jaki zastałam przeraził mnie. Bella leżała na ziemi chyba z jadem we krwi. Dalej dwa wampiry walczyły ze sobą. Wydawało mi się, że jeden to Laurent a drugi mój przyjaciel Christopher Shafft. Poznałam go czterdzieści lat temu we Francji. Postanowiłam poczekać chwilkę. Chris wyraźnie sobie radził z Laurentem i po chwili już go zabił. Później podbiegł do Belli. Wyszłam wtedy z krzaków i zobaczył mnie Christopher.
- Ginny, …co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony.
- Później ci powiem – odpowiedziałam i uklękłam przy Belli.
            Miała jad we krwi. Bella spojrzała swoimi czekoladowymi oczami i powiedziała:
- Ginny…
- Spokojnie zaraz coś wymyślę – odpowiedziałam.
- No to czekamy, aż się przemieni? – Zapytał pewnie Chris.
- Nie, ma za mało jadu może umrzeć i będzie cierpieć -powiedziałam zgodnie z prawdą
- No to, co robimy?
- Wyssie jej jad z krwi
            Nie chciałam tego robić, pomijam fakt że to jest obrzydliwe ale ona umrze....
- Ginnyyyy…nieeee – powiedziała resztkami sił Bella
            Aż się dziwę, że jeszcze nie krzyczy.
- Słucham? – odpowiedziałam zmieszana.
- Zostaw mnie – powiedziała Bella.
            Zdziwiłam się nie na żarty. Ja tu mówię ze ona może umrzeć a ona ... zostaw.... ? Boże co się jej stało. Za co bym mnie Edward zabił? Za to, że pozwoliłam jej umrzeć czy za to, że wtrącam się w sprawy Belli? Chyba za to, że jej nie uratowałam.
- Nie mogę.
- No dobrze możesz mnie uratować, ale mi coś obiecaj –powiedziała z trudem łapiąc oddech.
- Słucham?
- Nic nie powiesz Cullen'om – powiedziała już ledwo żywa.
            Co? Nie rozumiem na serio nie rozumiem.
- Dobrze, obiecuje - obiecałam jej wbrew sobie, ale nie chciałam jej mieć na sumieniu. Nie dość, że to jedyna kobieta na świecie którą kocha mój brat, to jeszcze traktuje ją jak siostrę. Bez wahania podniosłam jej rękę do góry i wbiłam moje idealne wampirze zęby w jej ranę. Wyssałam cały jad i odeszłam od niej. Szybko podeszłam do krzaków i wyplułam całą krew. Blee ohyda nie cierpię ludzkiej krwi.  Podeszłam do Belli. Leżała nie ruchomo, spokojnie jakby spała ale wiedziałam , że zemdlała. Żyła. Na szczęście żyła.
- Weźmy ją do pokoju – zaproponowałam.
Christopher  wziął Bellę na ręce. 
***

            Tak się złożyło, że zostałam sama z Bellą. Spała spokojnie ale jej oddech był nie równomierny. Nie zmieniła się wcale. Była tą samą krucha istotką z wiecznie zaróżowiona buzią. Przykryłam ją kocem, gdyż je  temperatura ciała spadła i zobaczyłam, że ma zaokrąglony brzuch. Najpierw stwierdziłam ze przytyła, ale gdy złożyłam wszystkie fakty: Ed, Bella, przygoda w Forks, ba nawet miała wszystkie oznaki c..ciąży. Obym się myliła.
- Chris - krzyknęłam najciszej jak umiałam
            Pojawił się od razu i  zapytał siadając obok mnie:
- Tak ?
- Czy Bella miała nudności i wymiotowała? - postanowiłam walić prosto z mostu.
- Tak, a co?
- Cóż sądzę, że ...eee - wzięłam głęboki wdech - jest w ciąży.
- Słucham? –Krzyknął.
            Niestety kątem oka zauważyłam , że obudził Bellę:
- Dobrze się czujesz ? -zapytałam zwracając się do Isabell.
- Tak - powiedziała.
- Chris idź jej zrobić kanapki - bardziej rozkazałam. Wolałam, ażeby Bella nie widziała go rozpalonego ze złości do czerwoności....
- Kochanie. Sądzę, że.. nie nawet jestem pewna, że jesteś w c.. ciąży –powiedziałam na jednym wdechu do Belli.
            Zamarła i podniosła się do pozycji siedzącej po czym przeraźliwie krzyknęła:
- Co??? To nie możliwe
- Możliwe. Jesteś w ciąży.
- Nie nie nie, ale….
- Nie ma, ale, Bella powinnam powiedzieć Edwardowi - przypomniałam sobie i nagle wpadłam na genialny pomysł połączenia tych dwoje, no już troje....
- Nie nie nie, nie chce żeby wrócił tylko, dlatego że jestem w ciąży… - powiedziała zakładając ręce za siebie- Obiecaj, że mu nie powiesz bo inaczej nie dam ci się dotknąć ...
            Przecież jak pójdzie do normalnego lekarza to ... boże co by było.
- Obiecuje.
- Dziękuje.
            Posłałyśmy sobie uśmiechy.
- A co zrobimy z d..dzieckiem? – zapytał Chris opierając się o framugę drzwi.
- Jak to, co? Urodzę – zbulwersowała się  Bella
            Chris wyraźnie nie był zadowolony z takiej odpowiedzi. A właśnie jak to się stało, że ta dwójka ...O czegoś ja tu nie wiem ....
- Urodzę - potwierdziła zamyślona.
- Musimy zniknąć i sfabrykować śmierć Belli –szepnęłam 
- Okej – odparł  Chris.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz