Rozglądnęłam
się po sali, żeby nie słuchać narzekań Luisa. Do cholery sam się w to wpakowała
a ja oczywiście muszę tego słuchać. No, bo a jak. Ale naprawdę mógłby się
już zamknąć.
Nic się
nie działo. Najnormalniejszy dzień w szkole. Jednak ja miałam złe przeczucia.
Tak jakoś. Jakby zaraz miało się coś zawalić. Tylko pytanie brzmi, co? Czemu ja
nie mam daru jasnowidzenia? Czemu ta cholerna tarcza jest mi do niczego
niepotrzebna. A może jednak do czegoś?
Ilustrowałam
wzrokiem każdy stolik. I mój wzrok nagle się z kimś skrzyżował. Owa
osoba miała piękne złote tęczówki. Niespotykane wśród ludzi. Miał je tylko
wampir wegetarianin...
Przed
oczami stanął mi obraz, do kogo te tęczówki należały. Do Edwarda bez
wątpienia. Zamrugałam kilkakrotnie i jeszcze raz na niego spojrzałam. Miał
wzrok wypełniony ogromną ilością bólu, szczęścia i czegoś, czego nie mogłam
rozszyfrować.
Boże ja
śnie prawda? Jednak ktoś sprowadził mnie na ziemie.
Luis
- Bella czy…– zapytał
Odwróciłam
wzrok od Edwarda i spojrzałam na Luisa szepcząc:
- Zabije Chrisa – wiedziałam, że usłyszy, ale bardziej
powiedziałam to do siebie.
- Oj Bella nie przesadzaj – powiedział udając, że ziewa
- Odwróć się– syknęłam patrząc mu prosto w oczy i jakby był
człowiekiem pewnie teraz przeszyłby go dreszcz.
Odwrócił się i zilustrował wzrokiem
Cullenów. Uśmiechnął się pytając mnie:
-To są Cullenowie. Tak?
- Takkk – szepnęłam pod nosem i spuściłam głowę
- Bello to tylko ósemka wampirów – złapał mnie za dłoń – Ale
wiem jak ważnych w twoim życiu ….Może pojedziemy do domu.
On jedyny
popierał moje postanowienie o unikaniu Cullenów jak się dało. Czasami Ginny też
się zgadzała, ale rzadko. Luis wiedział jak ważni są Cullenowie a w szczególności
Edward i chronił mnie przed naciskiem ze strony Christophera. Chris widział
sprawę jasno:
„Jak z nim porozmawiasz to nie
będziesz żyła w ciągłym strachu..A Nessi na pewno zostanie z tobą nawet jakby
ją błagał za bardzo cię kocha”
Może i miał
racje,ale wolę nie ryzykować. Nessi jest dla mnie wszystkim. Ale jednego jestem
pewna - zabije Christophera i koniec kropka. Nic i nikt mu nie pomoże.
- Bella mogę jechać do domu? – zapytała Nessi siadając koło mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszła. A z resztą jestem dziś nie obecna. Nie mogła do mnie mówić mamo. Jakby to wyglądało.
- Bella mogę jechać do domu? – zapytała Nessi siadając koło mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszła. A z resztą jestem dziś nie obecna. Nie mogła do mnie mówić mamo. Jakby to wyglądało.
Oficjalnie
ja Luis i Nessi jesteśmy rodzeństwem a naszymi rodzicami są Ginny i Chris.
Inaczej nie dało się wymyślić. Wszyscy myślą, że Ginny najpierw urodziłam mnie
mając 16 lat a po kilku miesiącach zaadoptowali z Chrisem Luisa. A jak miałam 3
lata urodziła się Nessi. A teraz Ginny ma 34 i pracuje tutaj, jako dyrektor
szkoły z jednej strony to dobrze a z drugiej źle a Chris ma 37 i jest sędzią. Sama
się zastanawiam jak w to ludzie wierzyli, ale ok nikt nie zadaje niewygodnych pytań.
- A to, czemu? – Zapytałam z nieprzytomną miną
- Nudzi mi się. Nie ma tu żadnej normalnej osoby –
powiedziała ze słodką minął
Nie no, co
ty mała? Odkryłaś Atlantydę czy Amerykę Północną?
- Wiem – odpowiedział Luis
Skoro
Cullenowie są w mieście i pewnie chwilę tu zostaną to będę musiałam z nimi
porozmawiać. No i stanie się rzecz nieunikniona. Wiedziałam, że to kiedyś
nastąpi, że ich spotkam w takiej okoliczności, że nie będę miała inne go
wyjścia, ale nie sadziłam, że to będzie tak szybko. Wszystko przez Chrisa.
- Zabije go– syknęłam mimowolnie
- Kogo? – zainteresowała się Nessi
- Cóż Bella chce zabić Christophera – wycedził Luis przez
zęby opierając się o oparcie krzesła i rozkładając się w pozycji: jestem
bogiem”. Kochał to robić dziewczyny od razu dostawały wypieków a jak tylko na
nie popatrzył to z krzesła spadały. Dosłownie. Prychnęłam tylko i usłyszałam
westchnięcia dziewczyn. Już umierały. Boże kochany przecież on może ich zabić.
A skąd mogły to wiedzieć? A no z nikąd.
- Znowu –jęknęła Ness
- Ale tym razem to zrobię na serio – powiedziałam z poważną
miną
- Wątpię –powiedzieli chórem
To, że mam
ochotę, co sekundę go zabić i zawsze znajduje się jakiś powód, dlaczego tego
nie mogę zrobić to nie oznacza, że tego teraz nie robię. Przeholował.
- Ja idę na lekcje – stwierdziła Nessi
Wstała i wyszła ignorując wzroki
chłopców i pogwizdy. Popatrzyła się na nich niechętnie. Nie za bardzo podobało
mi się to. Zresztą jak każdej matce. Luis to zauważył i powiedział znad łba.
- Jest już duża i dawno dorosła
- Dla mnie zawsze będzie małą dziewczyną ze słodkim oczkami
– westchnęłam i przypomniałam sobie tą małą istotkę jak miała kilka tygodni.
- Teraz już kobietą.
- Jak ten czas leci – westchnęłam patrząc w dal.
- No i nie mamy na niego wpływu.
- Wiem.
- Chodź Bells na lekcje – powiedział podnosząc się z krzesła
- Idę.
Wzięłam
rzeczy i poszłam za nim do klasy. Mięliśmy jeszcze dwie lekcje: angielski i
biologię. Cały czas próbowałam się uspokoić. Ale całą moją energie
kumulowałam na wymyśleniu, co tu by zrobić Chrisowi.
Gdy już zadzwonił dzwonek kończący
biologię poderwałam się i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu.
Odłożyłam książki do szafki i poszłam na parking. Kątem oka zauważyłam jak
Edward się na mnie patrzy i nagle wykonał krok do przodu a ja przyśpieszyłam.
Cofnął się. Wsiadłam do auta i czekałam na Luisa i Nessi. Przyszli po
chwili. Luis wsiadł i odpalił silnik milcząc jednak Nessi cała chodziła.
- Co jest Nessi? – Zapytałam
- Poznała kogoś fajnego i na dodatek jest wampirem. Cudownie
czyż nie?
Powiedz, że
to nikt z Cullenów – poprosiłam w myślach chodź to było niemożliwe.
- I kto to?- Taka jedna dziewczyna, co kiedyś była u nas w
zamku Lillian
Zacisnęłam
mocna pięść. Luis złapał mnie za rękę i otworzył pięść uśmiechają się i
szepnął: Będzie dobrze. Posłałam mu uśmiech.
Z oddali
zauważyłam już znane mi mury domu i odetchnęłam z ulgą. To jedyne miejsce gdzie
nie ma żadnego Cullen’a. Ale czy na pewno?
Na pewno do
cholery histeryzuje!- Skarciłam siebie w myślach. Wyszłam z samochodu i
skierowałam się do drzwi wejściowych zostawiając resztę za sobą. Otworzyłam je
i już miałam się zadrzeć, gdy nagle coś
poczułam i usłyszała.
- Ale jak to się stało – zapytał jakiś głos, który kogoś mi
przypominał ale nie wiedziałam kogo.
- Po prostu wolałam się zaopiekować Bellą – odpowiedziała
Ginny
Głosy
dochodziły z salonu zdjęłam kurtkę i kierowałam się za nimi. Uważałam na każdy
mój krok żeby był w ogóle nieusłyszany.
- Oj nieważne – odparła Ginny mocno akcentując ostatnie
słowo
- Po prostu zbieg wydarzeń o tym zadecydował – powiedział
Chris
Christopher? Ginny? I ktoś … Coś się zaraz wydarzy.. A może
to tylko jakaś przyjaciółka Ginny za czasów Cullenów? Oby…
- Ale czemu się nie odzywałaś – zapytał już inny głos, ale
jakże mi znany tylko do kogo on należy?
- A tak jakoś wyszło – westchnęła Ginny
- Najważniejsze, że już cię znaleźliśmy – odparł drugi głos
Zbliżałam
się do już do salonu i stanęłam przy otwartych drzwiach salonu i mnie normalnie
zatkało. Jakby nie przeżyła wystarczającego szoku w szkole to ty mnie zaskoczył
większy. W moim domu. W jednym miejscu, w którym byłam pewna, że nikogo tu nie
będzie najnormalniej na świeci siedzą sobie: E S M E i C A R L I S LE a na
wprost ich Ginny z Christopherem. Co mnie jeszcze dzisiaj czeka.? Już
lepsza byłaby śmierć niż ten horror dzisiejszego dnia.
- O i jest Belladona – powiedział Christopher
zauważając mnie
- Chris możemy porozmawiać – poprosiła spokojnie patrząc mu
gębko w oczy
- No właśnie rozmawiamy i może się przysiądziesz, co? –
Spytał z tak ironicznym uśmiechem, że myślałam, że zaraz zwymiotuje. To, co że
nie mogę ….
- Chodź tu –syknęłam głośniej
-Przepraszam państwa na chwilę – powiedział bardzo uprzejmie
z bananem na gębie i podszedł do mnie.
Spojrzałam
na niego i wzrokiem wskazałam schody. Weszłam po nich ciągnąc Chrisa i czując
na sobie spojrzenia Cullenów. Tak proszące żeby się odwrócić.
Jestem
silna!!!!
Do cholery!
- Co ty sobie wyobrażasz? – Zaatakowałam, gdy znaleźliśmy
się już w saloniku na piętrze. Mój cel był prosty. Powie mu, dlaczego to zrobił
i straci życie!
- Dobra,Bello z tym na serio nie miałem nic wspólnego.
Nieźle mi dałaś popalić po od tamtej akcji wiec usunąłem się w cień.
- Mam ci uwierzyć – prychnęłam
- Tak
Chyba mówi
prawdę. Ale jemu nigdy nie można uwierzyć.
- A co tu robią Esme i Carlisle? – Zapytałam z czystej
ciekawości nie ze wściekłości
- Przyszli porozmawiać z Ginny – szepnął i przytulił mnie
Wiedział, czego
potrzebuję. Poprzytulał mnie chwilę i powiedział:
- Nie lepiej mieć to za sobą
- Przecież nie powiem im o Nessi
- Ale możesz skutecznie ominąć ten temat
- Jak
- Wierzę w ciebie – pocałował mnie w policzek i wyszedł
pewnie do salonu Postałam jeszcze chwilę i postanowiłam zapolować. Wszystko
byle jeszcze z nimi nie rozmawiać. Nie jestem gotowa. Jeszcze nie… Przynajmniej
nacieszyć się ostatnią chwilą mojego spokojnego i na jakiś sposób szczęśliwego
życia…. Uchyliłam drzwi i jak najciszej zaczęłam schodzić do drzwi.
- Chris… -szepnęła Ginny w salonie
- Cudy to były w kanie galilejskiej nie tutaj a w
szczególności z nią – A z reszta to ty jesteś jasnowidzem nie ja – stwierdził
prychają
Ginny
myślała, że zejdę. Niestety, … Ale musi to być dobijając, kiedy nie wie się, co
będzie ze mną. Od dziś kocham moją tarczę….
- Wiem wiem –odpowiedział z nutką smutku w głosie
Wyszłam.
Nie chciałam tu przebywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz