Nigdy nie
narzekałam na ogromną ilość czasu wolnego. Miałam go wręcz za mało. Kiedy
stałam się wampirem dostałam w prezencie nieśmiertelność, czyli ogromną ilość
czasu na wszystko. Chodź nie dla mnie zawsze mi go brakuje. Jednak zaraz będę jęczeć.
Szlak mnie trawi myśląc jak wiele rzeczy mogłabym teraz zrobić. Mogłabym odwalić
papierkową robotę przy okazji odciążając Aurorę, mogłabym się dowiedzieć, co słychać
u mojej rodzinie i u przyjaciół. OMG jak ja dawno ich nie słyszałam. Nawet wolałabym
iść na zakupy zamiast siedzieć w luksusowym hollu hotelowym we Francji a dokładnie
w Paryżu.
Normalka, najdroższy
hotel w całej Francji. Wybrał go Chris. Bo jakby inaczej. Gdybym była sama
wystarczyłby mi zwykły malutki pensjonat. Gdybym była sama? Co ja mówię? Z
własnej woli nikt by mnie tu nie wyciągnął. NIKT. Ale niestety
Christopher się wkurzył. A do niego
dołączyła Ginny. No i po mnie. Technicznie dali mi prawo wyboru, ale
praktycznie go nie miałam. Nie mogłam mu odmówić. Przez ostatnie parę lat gonie
widziałam. Mocno się wkurzyłam na Chrisa za ten wybryk z Cullenami. Strasznie
się z nim stęskniłam, więc mu uległam. Na moje nie szczęście. Boże ratuj!!!!
Chris raz
na jakiś czas jeździ się rozerwać i przy okazji wydać grube miliony. Chris
parę lat temu wydał w tydzień dziesięć milionów.
W tym roku wybrał Paryż i zabrał mnie i Ginny. Tragedia. Różne bale, spektakle
czy inne rozrywki. Ohyda. Jak można na nich wytrzymać? Bardzo mało cech zostało
mi po moim poprzednim życiu. Jednak nienawiść do jakichkolwiek bali, imprez czy
czegoś gdzie mogę być w centrum uwagi pozostała. Chcę być niewidoczna.
Dobra, przeżyłabym
ten luksusowy hotel, ale swój strój to już nie przełknę. Nie ma szans. Mam na
sobie czerwoną sukienkę w kwiaty, czarną kurtkę, szarą chustkę i brązowe szpilki.
Nie chcę wiedzieć ile te ciuchy kosztują. Co ja bym dala za jakieś zwykłe
ciuchy.
Co gorsza
albo nawet nie. Wszystko jest lepsze żeby wyrwać się od Chrisa. Czekam na bilety
do teatru. Na wieczór Christopher się uparł żebyśmy poszli do teatru i sam wybrał
spektakl. Nie wiem, co jest gorsze od długiej wieczorowej sukni i mega wysokich
szpilek. No na serio nie wiem, co jest gorsze.
Tak w
zasadzie nie musiałam zachodzić. Obsługa skacze koło nas aż hej. Śmiać mi się chce
,kiedy niby niechcący Chris przewraca kieliszek z winem albo, kiedy wybrzydza
jedzenie. Po prostu idiota totalny. Nagle przyszedł jakiś gościu i
wręczył mi bilety mówiąc po francusku:
- Nie musiała Pani schodzić. Zanieślibyśmy do pokoju.
- To nie był żaden kłopot, dziękuję – odpowiedziałam po
francusku. Znałam wiele języków bardzo dobrze. A francuski był do
zniesienia, więc nie wygłupiałam się angielskim.
Wyszłam z
holu i udałam się do pokoju. Z ciekawości zobaczyłam na bilety. Teatr: Théâtre
De L'Atelier najlepszy we Francji i spektakl Perykles. Znowu. Ratunku. Ale cóż ja chciałam. Kraj Szekspira to imusi być
jego sztuka. Znam ją na pamięć. No to nieźle
zapowiada się podwójna nuda.
Weszłam do
mojego, Ginny i Chrisa apartamentu. Chris był w salonie i czytał jakąś gazetę.
- O hej kochanie masz bilety? – zapytał, gdy już
przekroczyłam próg, nie spuszczając wzroku z gazety.
- Mam –powiedziałam i usiadłam na fotelu na wprost niego,
kładąc bilety na stolik
- Zacznij się już przygotowywać – powiedział z ekscytacją w
głosie
A skąd ta
ekscytacja? Co on kombinuje?
- Mam czas. A ty nic nie kombinujesz? – Zapytałam
najspokojniej jak się dało, chociaż już coś się we mnie gotowało.
- Isabello
Marie Nadio Swan Shafft Dowson …..
- Nie kończ– przerwałam momentalnie
- Ja na serio nic nie kombinuje – powiedział patrząc mi
prosto w oczy z taką udawaną szczerością.
Dobra. Tym
razem cię na serio uduszę jak coś zrobisz.
- Nie wiem, którą sukienkę wybrać – pożaliła się Ginny
wchodząc do salonu
- Pomogę ci– odparłam radośnie
Wolałam to
niż rozmowa z nim. Poszłam za nią do jej pokoju. Na łóżku leżały 2
sukienki. Nawet ładne. Obydwie różowe. Nie lubię tego koloru, ale Ginny jest w
nim ślicznie.
- Ubieraj je po kolei – zaproponowałam
Usiadłam na
łóżku i poczekałam chwilę. Zaprezentowała się po kolei w nich i
stwierdziłam:
- Weź tą drugą
- Dzięki i idź się ubierać – powiedziała uśmiechnięta i
ucałowała mnie w policzek.
Wyszłam od
niej niezbyt zadowolona perspektywą włożenia długiej sukni. Przeszłam przez
salon z kwaśną miną, którą niestety nie uszła uwadze Chrisa. Uśmiechną się i
pomruczał coś nie zrozumiale pod nosem.
W końcu
weszłam do sypialni. Właściwie to mojej i Chrisa sypialni. Mamy razem, bo
jesteśmy tu oficjalnie. Nasz związek jest dziwny przynajmniej z mojego punktu
widzenia. Związek o ile to można tak nazwać. Przeważnie nigdzie nie pokazujemy
się osobno. Zawsze razem – jak to powiedział Christopher. Oficjalnie
bardzo się kochamy i jesteśmy parą od wielu lat. A trak naprawdę traktujemy się
jak najlepsi przyjaciele nic więcej. Tylko parę osób zna prawdę o naszym
związku.
W zasadzie
nie przeszkadzało mi to, że mamy razem pokój. Jedno łóżko nie było problemem.
Nie musiałam spać, za co jestem dozgonnie wdzięczna. A tak w ogóle to bardzo
mało czasu spędzałam w hotelu a już tym bardziej w pokoju. Łaziłam po ulicach Paryża
i czasem zaglądałam do jakiś sklepów. Wolałam to niż przebywanie w tych luksusach.
Po paru latach życia w nich powinnam się przyzwyczaić, ale jakoś nie mogę.
Na łóżku
leżały 2 pokrowce. Westchnęłam cicho. Podeszłam do łóżka i wyciągnęłam z
pokrowca pierwszą sukienkę. Była turkusowa. Miała dużo falbanek i była długa z
wycięciem z przodu. Oczywiście była wydekoltowana i bez pleców. Na pewno
wybrała ją Doris. Zupełnie nie w moim stylu. Otworzyłam drugi pokrowiec i
wyjęłam fioletową sukienkę. Była długa, ale prosta. Na pewno jest od
Ginny. Ginny pomimo to, że jest siostrą Alice i są prawie identyczne
nigdy mnie nie zmuszała do założenia czegoś. Stopniowo zaczęła mnie
przyzwyczajać do drogich i modnych ciuchów. Po prostu liczy się z moim zdanie
mnie tak jak Doris. Na pewno nie włożę tej turkusowej. Więcej odsłania niżzasłania.
Wybrałam sukienkę od Ginny i ubrałam się w nią. Wzięłam jeszcze złote
szpilki,
które najbardziej to tej sukienki pasowały i nagle wparował
Chris.
- Gotowa ? –zapytał z uśmiechem
- Jeszcze wezmę torebkę– powiedziałam i szybko wzięłam pierwszą
lepszą
- Ginny dojdzie do nas – powiedział z nieschodzącym
uśmiechem na buzi – Nie wyrobi się
Zaśmiałam
się cicho.
- Gotowa –powiedziałam z udawanym szczęściem
-To idziemy. Ślicznie wyglądasz – powiedział całując mnie w
policzek
- Dzięki
Wziął mnie
za rękę i wyszliśmy
***
Podaliśmy
obłudzie płaszcze i przeszliśmy do poczekalni. Była urządzona w starożytnym stylu.
Pełno rzeźb posągów i takich tam. Usiedliśmy na jednej sofie. Obydwoje
milczeliśmy.
- Belle, widziałaś jakiegoś wampira? – Przerwał ciszę
Christopher.
- Nie –odparłam patrząc się na jakąś rzeźbę.
- Ile zejdzie Ginny? – Zapytał bawiąc się moimi włosami.
- Na pewno długo – odparłam niechętnie
Chciałabym
żeby ten wieczór się już skończył.
- W końcu to najpiękniejsza wampirzyca na świecie
Zaśmialiśmy
się oboje.
Spojrzałam
na drzwi i zobaczyłam, że jakaś ośmioosobowa rodzina wchodzi. Od razu
rozpoznałam, że to wampiry. Podali płaszcze obsłudze i
odwrócili się do nas plecami. Nie zwróciłam na nich uwagi.
- Zachodzą się już ludzie – powiedziałam odwracając się w
jego stronę.
- No raczej wampiry – odparł .
- Nie rzuć się na kogoś – ostrzegłam go kręcąc palcem.
- Kochanie przecież od paru lat jestem wegetarianinem. No i
jadłem niedawno.
Zrobił te
swoje maślane oczka. Jak ja ich nie lubię
- Wiem, wiem, ale uważaj.
Uśmiechnął
się tylko i znów otworzył buzię:
- No Isabell nie poznajesz? – Zapytał z ekscytacją
- Słucham –zapytałam zażenowana
Pewnie
ściągnął jakiegoś wampira, który miał na minie ochotę. Znowu. Niechętnie
odwróciłam głowę w kierunku, w którym się patrzył. Przyjrzałam się tym
wampirom. Rozmawiali ze sobą. Wydawali mi się znajomi. Widziałam już ich
kiedyś. O boże to ….. C.. Cullenowi…. Bez wątpienia.
Znów ten
mój cholerny pech. Spojrzałam na Chrisa uśmiechał się chytro.
- Wydajesz się być zaszokowana - powiedział
- Wydajesz się być zaszokowana - powiedział
Odwróciłam
się znów do Cullenów. Pierwsza z brzegu była Rosalie, obok Emmett. Dalej Alice z Jasperem. A na wprost ich
Esme i Carlisle. I Lillian i na końcu E.. Edward.
O Boże….
- Chris widziałeś? – Spytałam wściekle
- Oczywiście, idziemy się z nimi przywitać teraz czy po
spektaklu? - zapytał z chytrym uśmiechem na gębie
- Oszalałeś, wiedziałeś? - Powiedziałam już trochę
bardziej spokojnie
- Cóż mój dar- wycedził
- Teraz ci nie wybaczę. Czemu to zrobiłeś? – Powiedziałam
jak najpoważniej się dało
- Belle to za długo trwa. Idę się z nimi przywitać –
powiedział wstając
- Nie pójdziesz – syknęłam
- Pójdę, a ty ze mną – stwierdził
- Chyba śnisz – krzyknęłam
Tylko na
mnie spojrzał i wyciągnął rękę do mnie.
Co mam
zrobić? Pójść tam? E… Edward tam jest …. Chwila a co z Ginny, jeszcze
nie przyszła.
Wzięłam
bardzo długi i głęboki wdech. Pójdę tam i po sprawie.
- Idziemy – zakomunikowałam i złapałam go za rękę
Uśmiechnął
się tylko i ruszyliśmy.
Pierwsza
zauważyła mnie Rosalie i mocniej złapała Emmetta. Ten odwrócił się w moją
stronę. Później zobaczyła mnie Alice, Jasper, Esme, Carlisle, Lillian
iE..Edward. Wszyscy patrzyli na mnie wzrokiem ulgi szczęścia i niedowierzenia. Później
usłyszałam swoje imię wypowiedziane przez siedem osób. Kiedy znaleźliśmy się
przy nich Alice i Edward spojrzeli na moją rękę splecioną z Christopherem.
- Dzień dobry, nie wiedziałem ze jacyś wampiry tu przyjdą –
powiedział Chris
Odwróciłam
wzrok od Cullenów i spojrzałam na drzwi wejściowe. Wchodził właśnie Ginny Dałam
jej znak głową żeby sobie poszła. Nie zrozumiała. Wskazałam na Cullenów . Teraz
zrozumiała. Szybko wyszła.
- No my tym bardziej- powiedział uprzejmie Carlisle
- Będziecie na towarzyszyć? Kochanie to ci nie przeszkadza,
prawda? – Spojrzał na mnie
- Oczywiście, że nie – odparłam spoglądając na niego
Nie miałam
odwagi spojrzeć na Cullenów.
- Chętnie wam potowarzyszymy – powiedziała Esme
- Powinniśmy iść, za chwilę zacznie się spektakl –
powiedziałam do Chrisa
- Masz racje Belladono .Chodźmy
Wszyscy
udaliśmy się do loży honorowej. Ja z Chrisem usiedliśmy z przodu a Cullenowie z
tyłu. Zaczął się spektakl.
Wiedziałam,
że tylko ja i Chris patrzymy się na scenę. Czułam na sobie spojrzenia całej 8.Nie
miałam siły spojrzeć im w oczy. Bałam się
- Belle, możesz z nimi porozmawiać – zaczął Chris – A może
tylko z Edwardem?
Porządnie
mnie wkurza
- Jeśli zaraz nie przestaniesz i nie zamilkniesz to
pożałujesz –syknęłam
- Boisz się, cóż wtedy, kiedy trzeba się bać to się nie
boisz, a teraz umierasz ze strachu
Koniec
Przesadził.
Odwróciłam
się i wyszłam. Przeszłam szybkim krokiem przez korytarz. Usłyszałam ja osiem osób
za mną biegnie. Szybko wyszłam i zaczęłam biec jak najszybciej do hotelu. Na
szczęście zgubiłam ich.
Weszłam do
pokoju hotelowego i zobaczyłam kartkę:
Dziękuję
Bello. Jestem w Montrealu.
Ginny =*
Szybko się przebrałam i udałam się na lotnisko. Technicznie mam dwa domy. Wybrałam ten drugi nie Montreal. Split.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz