poniedziałek, 15 października 2012

IX. Pod czyimś urokiem



 Rok 2109

            Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, przyjechaliśmy do Kanady. Esme wybrała nawet ładny dom. Mieszkaliśmy w Boucherville. Niedaleko Montrealu. Właściwe dzielił nas tylko duży las nic więcej. A mi nawet ta przeprowadzka nie pomogła.
-Aaaa –usłyszałem krzyki Alice, dobiegające z dołu.
- Co jest? –zastanowiłem się. Wyszedłem ze swojego pokoju i zszedłem do salonu. Widok jak mnie zastał - zdziwił mnie. Wszyscy się martwili.
- Co jest? –zapytałem
- Alice nagle straciła Lilian z oczu – odpowiedział Jasper, który tulił Alice do siebie. Była bardzo zmartwiona i zdenerwowana, nigdy nie traciła nikogo z oczu, z wyjątkiem kiedy ktoś zadawał się w wilkołakami, ale w przypadku Lillian to nie możliwe.
- Coś się stało – stwierdzała Alice.
- Co widziałaś ostatnie i gdzie jest Lilly? – zapytałem ze spokojem. Chyba jako jedyny, starałem się trzeźwo myśleć.
- Poszła na polowanie do lasu – odpowiedziała przerażona Esme.
- Widziałam jak wchodzi do lasu i ciemna dziura – dopowiedziała Alice.
- Jedziemy –wydarł się Emmett.
            Wszyscy wpakowaliśmy się do auta. Prowadził Emmett. Przy lesie szybko wysiedliśmy.
- Jest w tym lesie – powiedziała Alice
            Biegliśmy szukając jej.
-Na zachód– powiedziała Alice
            Ruszyliśmy i wpadliśmy na dużą polanę. Nagle zobaczyliśmy Lillian. Siedzącą na kamieniu.
- Lilian –wykrzyknęła Esme
            Dziwne Lillian nie odpowiedziała. Nawet się nie poruszyła. Podeszliśmy bliżej niej. Nic. W końcu zobaczyłem jej twarz. Wyglądał jak lalka. Bezwładna lalka.
- Jest pod czyimś urokiem – powiedział Jasper
- W-Weźmy ją do domu – za jąkała się Esme
            Wzięliśmy Lilian i zanieśliśmy do samochodu. Gdy dojechaliśmy do domu zanieśliśmy ją do salonu i położyliśmy na kanapie. Czekaliśmy i czekaliśmy. Nagle Lilian wstała i zapytała:
- O wy tutaj?
Wszyscy się zerwali i przytulali.
- Lillian, co ci się stało? Znaleźliśmy cię w lesie. Pamiętasz cokolwiek? Zauważyłaś nas? Czułaś cokolwiek? Kto ci to zrobił? Cierpiałaś? – zasypała Lily milionem pytań Alice.
- Ja nie wiem- mówiła od niechcenia Lilly.
- Nic się nie stało, Lillian. Najważniejsze, że jesteś tu, teraz z nami – wtrącił się Carlisle.
- Nie mogę sobie przypomnieć – wściekała się na siebie młodsza blondynka.
- Powiedz nam to, co pamiętasz. Nie musisz skupiać się na szczegółach. Postaraj się
odtworzyć swoje kroki. Spokojnie. Prześledź sobie wszystko w myślach – zaproponował Carlisle
- Poszłam na zachód poszukać pumy, przedarłam się przez krzaki i wpadłam na polankę i koniec filmu – powiedziała.
- Lilly, co jest dokładnie ostatnią rzeczą, jaką pamiętasz? - zapytałem.
- Edward, mówiłam ci. Wpadam na polanę. Koniec filmu - odpowiedziała
- Nie, chodzi mi o dokładnie ostatnią rzecz, która pamiętasz. Drzewa, gałęzie, niebo,
trawa, cokolwiek.
Zaczęła odtwarzać sobie wszystko myślach.
Przedzierała się przez chaszcze, połamała gałęzie, panował zmierzch. Poruszała się dosyć szybko,  niepewna zarówno swoich kroków, jak i kierunku. Wtem wypadła na polanę i faktycznie miała dalej pustą dziurę. Jednak w ostatniej sekundzie…
- Lilly, kto to był? Prawie na wprost ciebie, ktoś tam był, ukryty w mroku. Skup się na ostatnich sekundach. Będę się im przyglądał razem z tobą - powiedziałem.
Wszyscy się zainteresowali. We wspomnieniach Lilly ta tajemnicza osoba była ledwo widoczna, odwrócona do niej plecami. Musiała ją uchwycić w ostatniej chwili, to by wyjaśniało ten cały mrok, zwykła ciemność nie była żadną przeszkodą dla naszego wzroku. To chyba była kobieta, niska, mała. Drobna. Podobna z postury do Alice i samej Lilly. Miała ciemne włosy, cała była ciemna. Pasowało to do sytuacji i jej osoby. Mroczne, nikczemne.
- Dobrze, czyli wiemy, że na pewno byłaś pod czyimś urokiem – powiedziałem
            Nie miałem tu już nic więcej do roboty, więc poszedłem do swojego pokoju.
Następnego dnia wszystko wróciło do normy. Siedziałem w swoim pokoju. Nie było

Rose, Emmetta i Lillian. Reszta była w salonie. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Kto by dzwonił? Zszedłem na dół. Esme właśnie otwierała drzwi.
- Dzień dobry –powiedziała miło Esme
Przed drzwiami stała dwójka osób. WAMPIRÓW.
- Dla was nie dobry – odezwał się zimny, męski głos. Należał do dość wysokiego blondyna. Miał delikatne rysy twarzy i zimne czerwone oczy.
- Jack- syknęła wampirzyca – możemy wejść? –zapytała. Ona również była blondynką i to całkiem ładną, z resztą, która wampirzyca jest brzydka. Jednak od niej nie biła aż taka zimność.
            Esme się zawahała.
- Nic wam nie zrobimy – zapewniła wampirzyca, na co jej towarzysz zaśmiał się lekko i dopowiedział:
-Na razie
- Jack zamknij się ja tu mówię –  warknęła ostro wampirzyca i posłała mu przeszywające spojrzenie.
Esme wpuściła ich.
Cholera, co to? Ucywilizowane wampiry. Ucywilizowane to złe słowo. Cholernie
ucywilizowane wampiry. Ta laska ma bluzkę z najnowszej kolekcji Diora . Kosztuje około 1300 $ no i spodnie za parę tysiaków . A o butach to już nie wspomnę najnowsza kolekcja Prady. A on też nie gorszy. Mają cholernie drogie ubrania. – usłyszałem w myślach Alice.
Ale ta blond wampirzyca ma ładne piersi. Nie Alice ma ładniejsze. Chociaż może nie …. – myśl Jaspera
- Więc wtargnęliście na nasze ziemie – powiedziała wampirzyca, kiedy wszyscy znaleźli się w salonie.
- Słucham – zapytał Carlisle.
- Nie przedstawiliśmy się Jack Dowson i Bridget Dowson - powiedział z przekąsem mężczyzna.
Wszyscy zamarli. W każdej głowie rysowała się obraz śmierci. W mojej również.
- Przepraszamy – powiedziała  szybko Esme.
- Morgan chce się z wami zobaczyć – powiedziała … Bridget.
- Ale całą ósemkę – wtrącił się Jack
- Kiedy ? – zapytał Jasper
- Jutro około 23.00 pójdziecie cały czas na zachód i dojdziecie do naszego zamku – powiedziała Bridget
- Dobrze –powiedział Carlsie
- Aha ma być cała rodzina, osiem osób – powiedział Jack
- Dobrze – powiedziała Esme
- Do wiedzenia – powiedzieli
-Do wiedzenia –odpowiedzieliśmy
Wyszli, a my wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, jeszcze żyjemy, jest się z czego cieszyć.
-Mamy przesrane- posiedział Jasper
- Owszem - odpowiedziałem
- Alice, czemu nie mówiłaś, że przyjdą? – zapytał Jasper
- Nie wiedziała, że przyjdą W ogóle ich nie widziałam – odparła Alice
- A ja nie odczytałem ich myśli - powiedziałem



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz