Rok 2109
-Jesteśmy. – wydarł się na cały głos Jack, kiedy
przekroczyliśmy próg naszego domu.
- Po co się tak drzesz Jack? – zapytałam gniewnie.
A z resztą on się zawsze drze.
- Jak to, po co? Nasz kochany brat musi ogłosić
wszystkim, że nasza ukochana i cudowna królowa wróciła, Isabell. – powiedział
Jonathan.
- Aj, przestańcie. – wtrąciła się Aurora. – Isabell
ściągnij barierę z tej małej.
- Ach tak – odparłam i ściągnęłam barierę z wampirzycy
spotkanej w lesie. Dziwne żaden wampir nie wchodzi na nasze tereny. Ojj dziwne.
- Halo, Isabell. – odezwał się Jack machając mi przed
oczami.
- Co mówiłeś? Przepraszam zamyśliłam się.
- Myślisz o tej małej, co? – zapytała Aurora
- Tak ciekawe, kim jest…
- Masz racje, nikt nie wchodzi na nasze terytorium.
Idę zdać relacje reszcie. Kochanie idziesz ze mną? – zapytała Jonathana Aurora
- Tak jasne – odparł Jon
- A mnie to się nie zapyta? – Pożalił się Jack
Popatrzyłam
na niego miną „ Daj spokój”. Zrozumiał. Polazł zaraz za Aurorą i Johnem do
salonu. Za to ja poszłam do swojego pokoju. Musiałam się przebrać, bo
Ginny albo, co gorsze Doris dostałyby szału. Oczywiście wolałabym zobaczyć
najpierw małą lub Chrisa, ale cóż.
Nie
obchodzi mnie, co Aurora, Jonathan albo Jack powiedzą reszcie. Oni myślą, że
mają problem. Phhii. To ja mam problem. Tych dużych i na dodatek złotych
oczu nigdy nie zapomnę. Przez ponad sto lat mojego życia spotkałam bardzo,
bardzo mało wampirów o oczach tego odcienia. Pierwszych nigdy nie zapomnę.
Cullenów. Aż na samą myśl przeszły mnie ciarki. Ale ona miała takie same
oczy jak oni!!!. Nie, Nie, nie Isabell nie wpadaj w panikę. I zasada
Chrisa: „ Nie wyciągaj pochopnych wniosków”, zawsze mi to powtarza. Teraz
powinnam go posłuchać.
Wchodząc
na drugie piętro natknęłam się na Delię:
- O cześć kochana. – przytuliła - już wróciliście?
Przecież miało was długo nie być?
- O hej. Wiesz, co zejdź na duł do głównego salonu
Aurora opowiada, co się stało. – powiedziałam odwzajemniając uścisk.
- Nie ma sprawy, już idę .– powiedziała i puściła
mnie. – Cieszę się, że już jesteś w domu. Bez ciebie jest tu tak pusto.
- Ja też się cieszę. – odpowiedziałam.
Delia
moja ukochana siostra na poza Ginny. Świetnie się rozumiemy. Zawsze sobie
pomagamy. Nicolas twierdzi, że się tak lubimy, bo Delia naprawia wszystkie moje
szkody, które wyrządzę, kiedy się wkurzę. Uśmiechnęłam się na samą myśl o
ostatniej akcji. Naprawdę niechcący zniszczyłam kwiatka i na dodatek
ulubionego Ginny. Na moje szczęście Delia go uzdrowiła. Jej dar jest najlepszy.
Potrafi wszystko uzdrowić. Po prostu jest uzdrowicielka.
W
zasadzie miałam kilka pokoi. Sypialnie, łazienkę, niestety największą garderobę
i duży gabinet. Wchodząc do sypialni rzuciłam na łóżko bluzę i poszłam do
garderoby . Ach, co ja bym dała żeby była mniejsza. Wzięłam pierwszą lepszą
spódnicę i bluzkę . Szybko się w to ubrałam i wróciłam po buty
. Przeglądnęłam się w lustrze i poszłam do swojego gabinetu . Wzięłam swój
telefon z biurka i sprawdziłam, kto dzwonił.
3 nieodebrane połączenia od Alexandra
Co on
chciał? – zastanawiałam się. A co mi tam i tak jestem na niego wściekła.
Zostawiłam telefon i wyszłam szukać Chrisa. Nie miałam żadnego problemu z
znalezieniem go. Był jak zwykle w bibliotece. A tak właściwie mojej bibliotece,
z której każdy korzystał. Weszłam do środka i rozejrzałam się po niej. Siedział
na fotelu i czytał książkę. błyskawicznie oderwał wzrok od książki i spojrzał
na mnie. Wstał i przytulił mnie.
- Na drugi raz idę z tobą – powiedział puszczając mnie
- Dlaczego? – zapytałam
- Nawet nie wyobrażasz jak tu jest nudno bez ciebie –
powiedział siadając na fotelu
- Już to od kogoś słyszałam
- No widzisz
- Taakkk
- Coś czuje, że coś się stało?
Póki,
co nie mam zamiaru mu nic mówić. Najpierw sama sobie to poukładam. Spojrzałam
na niego i przewróciłam oczami.
- I tak mi powiesz – stwierdził Christopher
Parsknęłam
śmiechem.
- Działo się coś nowego? - zapytałam
- Nie nic. Nessi jest w Quebec
- Jak zwykle, a Ginny i Luis?
- Są zajęci sobą
Kiedyś
Ginny była z tym idiotą Karlem. Ale coś około dziewięćdziesiąt lat temu ten dureń
ją zdradził z jakąś wampirzycą i Ginny go zostawiła. Dopiero po czternastu latach
spotkała Luisa. Uratowała go od śmierci i od tamtej pory są razem. Aż miło na nich
popatrzeć. Są strasznie w sobie zakochani.
- To dobrze – powiedziałam i wyszłam z biblioteki
Weszłam
do jednego z bocznych saloników . Lubiłam ten pokój, bo było utrzymany w
ciepłych barwach. Podeszłam do okna i oparłam głowę o szybę. Było nawet zimno.
Końcówka października, ale ja tego nie czułam.
Kim
była ta mała? Dobre pytanie. Nawet gdyby była jedną z Cullenów. To nie
robiło to żadnej różnicy. To była stara pogrzebana sprawa. Nieistotna. A jeśli
Cullenowie napajali ochotą odwiezienia byłej dziewczyny ich syna czy brata? To,
to spotkanie byłoby kataklizmem. Boje się ich spotkać, nie wiem jakby
zareagowali, a tym bardziej ja. Boje się także jak ono wpłynie na moje
życie. Całkiem proste, uporządkowane. Bez większych tragedii dramatów czy
cierpień. Spokojne.
Nagle
ktoś otworzył drzwi i usiadł na sofie.
Christopher.
Nie
odzywaliśmy się oboje.
- Więc tak Cullenowie – stwierdził
Spojrzałam
na niego
- Nie widziałam się z nimi – odpowiedziałam
- Oczywiście gdyby tak było pewnie dostałabyś ataku
furii i wszystko, co tu jest zamieniłoby się w pył! Ale coś związanego z nimi
było? Prawda? Na przykład ta dziewczyna w lesie..
- Nie wiem czy jest jedną z Cullenów
- To sprawdź!
- Przestań !
- A dlaczego? Widzę, że cię to trapi. I zastanawiam
się czy nie mogę za ciebie rozwiązać tego problemu?
- Chris, jak? Wiem, co chciałbyś zrobić jakbyś ich
spotkał
- Sam nie wiem, co bym zrobił
Posłałam
mu krzywe spojrzenie
- No oczywiści chciałbym zabić jednego członka tej
rodziny, ale obiecałem ci, że tego nie zrobię. A sądzę, że go nie zmieniłaś….
- Dobrze sądzisz
- Wiesz Belle mam jeszcze jedną propozycję. Dużo
łatwiejszą.
- Jaką? – zapytałam lekko zaciekawiona
- Spotkaj się z nimi
- Chyba żartujesz !!! – prawie krzyknęłam
- Więc tego nie zrobisz?
- Oczywiście
- Ojjj sama sobie stwarzasz kłopoty
- Wcale nie
- Dobra i tak jutro nie będziesz miała wyboru –
powiedział i skierował się do drzwi.
- Co to ma znaczyć, Chris? – zapytałam z podniesionym
głosem
- Oj nic Bella – powiedział i wyszedł
A
temu, o co znów chodzi? Co miał na myśli mówiąc nie będziesz miała wyjścia? On
coś zawsze wymyśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz