poniedziałek, 15 października 2012

X. Całkiem proste, uporządkowane życie



 

 Rok 2109 


-Jesteśmy. – wydarł się na cały głos Jack, kiedy przekroczyliśmy próg naszego domu.
- Po co się tak drzesz Jack? – zapytałam gniewnie.
A z resztą on się zawsze drze.
- Jak to, po co? Nasz kochany brat musi ogłosić wszystkim, że nasza ukochana i cudowna królowa wróciła, Isabell. – powiedział Jonathan.
- Aj, przestańcie. – wtrąciła się Aurora. – Isabell ściągnij barierę z tej małej.
- Ach tak – odparłam i ściągnęłam barierę z wampirzycy spotkanej w lesie. Dziwne żaden wampir nie wchodzi na nasze tereny. Ojj dziwne.
- Halo, Isabell. – odezwał się Jack machając mi przed oczami.
- Co mówiłeś? Przepraszam zamyśliłam się.
- Myślisz o tej małej, co? – zapytała Aurora
- Tak ciekawe, kim jest…
- Masz racje, nikt nie wchodzi na nasze terytorium. Idę zdać relacje reszcie. Kochanie idziesz ze mną? – zapytała Jonathana Aurora
- Tak jasne – odparł Jon
- A mnie to się nie zapyta? – Pożalił się Jack
            Popatrzyłam na niego miną „ Daj spokój”. Zrozumiał. Polazł zaraz za Aurorą i Johnem do salonu.  Za to ja poszłam do swojego pokoju. Musiałam się przebrać, bo Ginny albo, co gorsze Doris dostałyby szału. Oczywiście wolałabym zobaczyć najpierw małą lub Chrisa, ale cóż.
            Nie obchodzi mnie, co Aurora, Jonathan albo Jack powiedzą reszcie. Oni myślą, że mają problem. Phhii.  To ja mam problem. Tych dużych i na dodatek złotych oczu nigdy nie zapomnę. Przez ponad sto lat mojego życia spotkałam bardzo, bardzo mało wampirów o oczach tego odcienia. Pierwszych nigdy nie zapomnę. Cullenów.  Aż na samą myśl przeszły mnie ciarki. Ale ona miała takie same oczy jak oni!!!.  Nie, Nie, nie Isabell nie wpadaj w panikę. I zasada Chrisa: „ Nie wyciągaj pochopnych wniosków”, zawsze mi to powtarza. Teraz powinnam go posłuchać. 
            Wchodząc na drugie piętro natknęłam się na Delię:
- O cześć kochana. – przytuliła - już wróciliście? Przecież miało was długo nie być?
- O hej. Wiesz, co zejdź na duł do głównego salonu Aurora opowiada, co się stało. – powiedziałam odwzajemniając uścisk.
- Nie ma sprawy, już idę .– powiedziała i puściła mnie. – Cieszę się, że już jesteś w domu. Bez ciebie jest tu tak pusto.
- Ja też się cieszę. – odpowiedziałam.
            Delia moja ukochana siostra na poza Ginny. Świetnie się rozumiemy. Zawsze sobie pomagamy. Nicolas twierdzi, że się tak lubimy, bo Delia naprawia wszystkie moje szkody, które wyrządzę, kiedy się wkurzę. Uśmiechnęłam się na samą myśl o ostatniej akcji.  Naprawdę niechcący zniszczyłam kwiatka i na dodatek ulubionego Ginny. Na moje szczęście Delia go uzdrowiła. Jej dar jest najlepszy. Potrafi wszystko uzdrowić. Po prostu jest uzdrowicielka. 
            W zasadzie miałam kilka pokoi. Sypialnie, łazienkę, niestety największą garderobę i duży gabinet.  Wchodząc do sypialni rzuciłam na łóżko bluzę i poszłam do garderoby . Ach, co ja bym dała żeby była mniejsza. Wzięłam pierwszą lepszą spódnicę i bluzkę . Szybko się w to ubrałam i wróciłam po buty . Przeglądnęłam się w lustrze i poszłam do swojego gabinetu . Wzięłam swój telefon  z biurka i sprawdziłam, kto dzwonił.

 3 nieodebrane połączenia od  Alexandra

            Co on chciał? – zastanawiałam się. A co mi tam i tak jestem na niego wściekła. Zostawiłam telefon i wyszłam szukać Chrisa. Nie miałam żadnego problemu z znalezieniem go. Był jak zwykle w bibliotece. A tak właściwie mojej bibliotece, z której każdy korzystał. Weszłam do środka i rozejrzałam się po niej.  Siedział na fotelu i czytał książkę. błyskawicznie oderwał wzrok od książki i spojrzał na mnie.  Wstał i przytulił mnie.
- Na drugi raz idę z tobą – powiedział puszczając mnie
- Dlaczego? – zapytałam
- Nawet nie wyobrażasz jak tu jest nudno bez ciebie – powiedział siadając na fotelu
- Już to od kogoś słyszałam
- No widzisz
- Taakkk
- Coś czuje, że coś się stało?
            Póki, co nie mam zamiaru mu nic mówić. Najpierw sama sobie to poukładam. Spojrzałam na niego i przewróciłam oczami.
 - I tak mi powiesz – stwierdził Christopher
            Parsknęłam śmiechem.
- Działo się coś nowego? - zapytałam
- Nie nic. Nessi jest w Quebec
- Jak zwykle, a Ginny i Luis?
- Są zajęci sobą
            Kiedyś Ginny była z tym idiotą Karlem. Ale coś około dziewięćdziesiąt lat temu ten dureń ją zdradził z jakąś wampirzycą i Ginny go zostawiła. Dopiero po czternastu latach spotkała Luisa. Uratowała go od śmierci i od tamtej pory są razem. Aż miło na nich popatrzeć. Są strasznie w sobie zakochani.
- To dobrze – powiedziałam i wyszłam z biblioteki
            Weszłam do jednego z bocznych saloników . Lubiłam ten pokój, bo było utrzymany w ciepłych barwach. Podeszłam do okna i oparłam głowę o szybę. Było nawet zimno. Końcówka października, ale ja tego nie czułam.
            Kim była ta mała? Dobre pytanie. Nawet gdyby była jedną z Cullenów. To nie  robiło to żadnej różnicy. To była stara pogrzebana sprawa. Nieistotna. A jeśli Cullenowie napajali ochotą odwiezienia byłej dziewczyny ich syna czy brata? To, to spotkanie byłoby kataklizmem. Boje się ich spotkać, nie wiem jakby zareagowali, a tym bardziej ja.  Boje się także jak ono wpłynie na moje życie. Całkiem proste, uporządkowane. Bez większych tragedii dramatów czy cierpień. Spokojne.
            Nagle ktoś otworzył drzwi i usiadł na sofie.
            Christopher.
            Nie odzywaliśmy się oboje.
- Więc tak Cullenowie – stwierdził
            Spojrzałam na niego
- Nie widziałam się z nimi – odpowiedziałam
- Oczywiście gdyby tak było pewnie dostałabyś ataku furii i wszystko, co tu jest zamieniłoby się w pył! Ale coś związanego z nimi było? Prawda? Na przykład ta dziewczyna w lesie..
- Nie wiem czy jest jedną z Cullenów
- To sprawdź!
- Przestań !
- A dlaczego? Widzę, że cię to trapi. I zastanawiam się czy nie mogę za ciebie rozwiązać tego problemu?
- Chris, jak? Wiem, co chciałbyś zrobić jakbyś ich spotkał
- Sam nie wiem, co bym zrobił
            Posłałam mu krzywe spojrzenie
- No oczywiści chciałbym zabić jednego członka tej rodziny, ale obiecałem ci, że tego nie zrobię. A sądzę, że go nie zmieniłaś….
- Dobrze sądzisz
- Wiesz Belle mam jeszcze jedną propozycję. Dużo łatwiejszą.
- Jaką? – zapytałam lekko zaciekawiona
- Spotkaj się z nimi
- Chyba żartujesz !!! – prawie krzyknęłam
- Więc tego nie zrobisz?
- Oczywiście
- Ojjj sama sobie stwarzasz kłopoty
- Wcale nie
- Dobra i tak jutro nie będziesz miała wyboru – powiedział i skierował się do drzwi.
- Co to ma znaczyć, Chris? – zapytałam z podniesionym głosem
- Oj nic Bella – powiedział i wyszedł
            A temu, o co znów chodzi? Co miał na myśli mówiąc nie będziesz miała wyjścia? On coś zawsze wymyśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz